Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87907

przez ~aurelianka ·
| Do ulubionych
Historia o piekielnej dentystce.

Krótkie nakreślenie sytuacji. Kilka lat temu rozpoczęła się moja przygoda z wyrywaniem wszystkich ósemek, na które w moim zgryzie nie było miejsca. Niestety jedna z nich miała nietypowe położenie (rosła poziomo) co powodowało nacisk na inne zęby w danym łuku. Dentysta, do którego chodziłam na NFZ po zdjęciu RTG powiedział, że nie podejmie się wyrwania tego zęba, ponieważ potrzebowałby sprzętu którego nie ma (trzeba było rozcinać dziąsło z kością, żeby wyjąć wszystkie korzenie), a dodatkowo potrzebny jest chirurg szczękowy.

Historia właściwa rozgrywa się kilkadziesiąt dni przed moją maturą.
Jako, że nie byłoby to moje pierwsze wyrywanie zęba, wiedząc na jakie konsekwencje muszę być przygotowana, na wizytę w dużym mieście wojewódzkim zarejestrowałam się 2 tygodnie po maturze, by nie musieć martwić się tym, że nie będę mogła mówić na egzaminach ustnych. Niestety ząb zaczął boleć, a raczej cała część twarzy ponieważ ząb zbyt mocno naciskał na inne.

Chcąc nie chcąc, zadzwoniłam do przychodni, w której przyjmował mój dentysta gdzie po krótkim opisie mojego problemu od pani w słuchawce usłyszałam "przyjść, może doktor zajrzy". Pojawiłam się na miejscu około godziny 9 i po ponownym opisie sytuacji usłyszałam, że jeżeli boli to czekać. Okazało się, że będę mogła wejść do gabinetu gdy nie będzie już zarejestrowanych pacjentów. Chyba nie miałam szczęścia, ponieważ w momencie gdy zostawałam sama w korytarzu (mogłam wejść gdy pacjent wyjdzie), zaraz pojawiała się nowa osoba. Taka sytuacja trwała kilka godzin, nawet gdy poprosiłam Panią, by przekazała doktorowi moją sprawę (rozmawiałam z nim o takiej ewentualności i jasno powiedział, że gdyby ząb zaczął boleć to mam przyjść i on "zatruje" go, bym doczekała do wizyty). Z jej nastawienia mogłam się domyśleć, że tego nie zrobiła, jednak najlepsze miało dopiero nadejść.

Nagle jest! Co prawda nie mój Pan doktor, ale Pani doktor przyjmująca w gabinecie obok jest wolna i mogę wejść. Po raz trzeci streszczam sprawę, mówiąc o umówieniu, o tym co jej kolega po fachu powiedział, i że niestety ale ból jest nie do wytrzymania, a ja nie mogę ryzykować takiej sytuacji podczas matury. Pani popatrzyła, pogrzebała i... mówi że wyrywamy! Z szoku otrząsnęłam się po chwili, mówiąc, że nie przyszłam tu na wyrywanie tylko po doraźną pomoc. Pani niczym nie zrażona, mówi, że to będzie chwila moment (?!) Czyli podsumowując - bez odpowiedniego sprzętu, bez aktualnego zdjęcia RTG, bez możliwości nawet zrobienia tego zdjęcia na miejscu, Pani chciała wyrywać ząb, który był ułożony poziomo i co najlepsze, nawet nie było go widać, bo przez swoje ułożenie był przykryty dziąsłem.

No cóż, przyszło mi podziękować za wizytę trzaśnięciem drzwiami.

Na szczęście udało się cudem dostać na wizytę prywatną, która trwała kilka minut, ale swoje też kosztowała. Jednak kto wie jaki to ból to wie, że pieniądze się nie liczą.
Samo usunięcie tego przeklętego zęba to materiał na oddzielną historię, bo ze skutkami spartaczonej roboty chirurgów szczękowych mierzę się do dziś.

dentysta

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (137)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…