Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Marthessa

Zamieszcza historie od: 1 marca 2024 - 10:35
Ostatnio: 9 marca 2024 - 20:31
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 86
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 1
 

#91118

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Posiadam mieszkanie w Warszawie. Nie jest duże, ale znajduje się w świetnej lokalizacji. Mieszkanie wykończone w wysokim standardzie. Zachciało mi się je wynająć.

Pierwszy wynajmujący – młoda dziewczyna, żadnych problemów, ale musiała zrezygnować po roku. Znów wstawiłam ogłoszenie i znaleźli się ONI. Małżeństwo. Przy spotkaniu wszystko super, chcą wynająć. Ok, notariusz załatwiony, wszystko podpisane. Minął rok, wszystko było super. Zdecydowali się na przedłużenie na kolejny rok. Po jakimś czasie zdecydowałam, że chcę sprzedać nieruchomość. Poinformowałam wynajmujących. Niby wszystko pięknie, ale gdyby tak było nie pisałabym tutaj.

Zaczęło się od tego, że chciałam zrobić zdjęcia mieszkania by je wystawić. Fotograf umówiony agentka również, dzwonię do wynajmujących, a oni, że mogą dopiero w połowie następnego miesiąca. Już coś mi nie pasowało, dlatego mówię: proszę mi zostawić klucze ja sama wejdę. Proszę również posprzątać ogarnąć, tak żeby można było zrobić zdjęcia. Państwo dali klucze i zaczęło się. Weszłam do mieszkania dzień przed tym, jak były umówione zdjęcia, to co zastałam to było coś tak okropnego, że chciało mi się wymiotować.

Mieszkanie brudne, zdewastowane, dziury w ścianach, szafki obrypane, lustro brudne, łazienka wyglądała jakby nikt jej nie mył od co najmniej roku. Dzwonię do państwa, nie odbierają, po czym oddzwaniają i mówią, że oni dostali w takim stanie mieszkanie. No zaczęłam się śmiać i mówię: podpisali państwo protokół zdawczo-odbiorczy tam jest napisane, że mieszkanie było w bardzo, bardzo dobrym stanie, a podpisali to państwo. W tym wypadku złożyłam wypowiedzenie umowy do końca miesiąca, które państwo podpisali. Niby pięknie i koniec prawda?

No ale niestety przyszedł czas zapłaty. Za miesiąc pieniędzy nie ma na koncie więc dzwonię do państwa. Pan mówi, że oczywiście już zostały wysłane. Wchodzę następnego dnia na konto, pieniędzy nie ma. Dzwonię do państwa, piszę, zero odpowiedzi. Pod koniec dnia dostaje wiadomość, że oni z żoną zdecydowali, że oni z kaucji zapłacą ostatni miesiąc. No już nie powiem wkurzyłam się, bo usłyszałam, że przecież zapłacili. W takim wypadku stwierdziłam, że składam im wypowiedzenie umowy natychmiastowe, czyli dwa tygodnie, no ale kontakt państwem się urwał. Przestali odbierać telefony, odpisywać na wiadomości. W końcu się wkurzyłam poszłam do mieszkania rano. Pukam, dzwonię domofonem nikt nie odbiera a wiem, że są w środku. W końcu powiedziałam, że w takim wypadku pójdę do pana pracodawcy. Facet się przestraszył wyszedł, nie wpuścił mnie do mieszkania tylko poszedł pod windę, gdzie podpisał dokumenty.

No ale byłoby zbyt pięknie. Po dwóch dniach dostaje na maila skan pisma, gdzie twierdzą, że zostali zmuszeni do podpisania tego i oni się nie wyprowadzą. Dodatkowo zaczęli mówić, że my ch nachodzimy i nękamy telefonami. No nie powiem sytuacja się zaogniła, ale im odesłałam pismo, gdzie napisałam, że w ostatnim dniu miesiąca o godzinie 18:00 przyjdę po zdanie mieszkania i proszę uregulowanie zaległości w płatności, bo kaucja jest w kwestii wynajmującego i tak dalej i tak dalej.

No i przychodzi dzień ostatni miesiąca. Wchodzę do mieszkania, państwo mnie z tego mieszkania wyrzucają, mówiąc, że oni będą teraz nosić rzeczy. Wyszłam, ale po chwili stwierdziłam, że jednak chciałabym być w mieszkaniu, żeby nic mojego nie zabrali. Dzwonię domofonem, państwo nie odbierają, nie otwierają w ogóle udają, że ich nie ma. Przyszedł ojciec pani wynajmującej, który zatrzasnął nam drzwi przed nosem, po czym uchylił je oświadczył, że oni jeszcze dwie godziny tu będą i zatrzasnął drzwi po raz kolejny.

Podniosło mi się ciśnienie, mówię, że dzwonię po policję. Pan uchylił znowu drzwi zaczął krzyczeć: "szybciej, bo dzwoni po policję!". Potem chciał je znowu zamknąć, ale że ja się już zdenerwowałam, chciałam naprzeć na te drzwi razem z moją mamą. Pan zaczął tymi drzwiami nas uderzać nie chciał nas wpuścić. Udało nam się wejść do mieszkania. To co zastałam w mieszkaniu, to jest coś niepojętego już, pomijając, że mieszkanie jest brudne, ale kanapa, którą dostali cała zniszczona, szafki zniszczone. Wynajmujący sobie wykombinowali, że oni z kaucji zapłacą za mieszkanie, bo mieli świadomość tego, że jej nie odzyskają, nie podpisali oczywiście zdania mieszkania.

Przyjechała policja ale niestety nie mogła nic zrobić. Wynajmujący zaczęli wymyślać, że my ich nachodzimy, że byłyśmy agresywne. Na szczęście był z nami świadek, który powiedział, jak było.

Koniec końców będę musiała przygotować pismo do sądu, gdzie obciąża wynajmujących płatnością za wszystkie zniszczone rzeczy, ale powiedziałam sobie, że nigdy więcej wynajmowania komukolwiek mieszkania

Warszawa mieszkanie

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (166)

1