Dzień jak co dzień.
Mama wstała, zebrała się do pracy, wyszła z domu i kieruje się w stronę samochodu. Usiłuje zapalić, a tu niespodzianka - poczciwy Kangoo odmawia współpracy. Ciekawe, bo dnia poprzedniego wszystko było w jak najlepszym porządku. Po chwili mrożących krew w żyłach odkryć ciąg dalszy - z bagażnika, w którym składowane były materiały do terapii (głównie zabawki i drewniane instrumenty, terapia niesłyszących dzieci) zniknęły torby z zawartością i - co gorsza - dokumentacja. Nic tajnego czy wrażliwego, jednak jej brak z pewnością będzie dokuczliwy dla terapeuty. Nie powinna była zostawić w samochodzie - ale Polak mądry po szkodzie, stało się.
Co ciekawe - poza torbą zabawek i dokumentów nie przedstawiających praktycznie żadnej realnej wartości (zabawki głównie z rodzaju "piszcząca mysz", "cymbałki") nic z samochodu nie zginęło. Włamano się, ale nic złośliwie zniszczone nie zostało (choć mogło).
Samochód na lawetę i do serwisu. Diagnoza była szybka - przecięte przewody paliwowe, poza tym nic. Żaden ze mnie mechanik, ale z tego co zrozumiałam dostęp do nich wcale nie jest taką oczywistą sprawą, w dodatku nic innego naruszone nie zostało, a rzecz działa się po ciemku, w nocy.
Dokumenty znalazły się w windzie kilka bloków dalej. Dziwnym trafem w tymże bloku mieszkała jedna z pacjentek, której dostarczył znalezione papiery życzliwy sąsiad.
Sytuacja upierdliwa, piekielna i bardzo dziwna. Zemsta? Złodziej bez piątej klepki? Do dziś nie wiemy.
Mama wstała, zebrała się do pracy, wyszła z domu i kieruje się w stronę samochodu. Usiłuje zapalić, a tu niespodzianka - poczciwy Kangoo odmawia współpracy. Ciekawe, bo dnia poprzedniego wszystko było w jak najlepszym porządku. Po chwili mrożących krew w żyłach odkryć ciąg dalszy - z bagażnika, w którym składowane były materiały do terapii (głównie zabawki i drewniane instrumenty, terapia niesłyszących dzieci) zniknęły torby z zawartością i - co gorsza - dokumentacja. Nic tajnego czy wrażliwego, jednak jej brak z pewnością będzie dokuczliwy dla terapeuty. Nie powinna była zostawić w samochodzie - ale Polak mądry po szkodzie, stało się.
Co ciekawe - poza torbą zabawek i dokumentów nie przedstawiających praktycznie żadnej realnej wartości (zabawki głównie z rodzaju "piszcząca mysz", "cymbałki") nic z samochodu nie zginęło. Włamano się, ale nic złośliwie zniszczone nie zostało (choć mogło).
Samochód na lawetę i do serwisu. Diagnoza była szybka - przecięte przewody paliwowe, poza tym nic. Żaden ze mnie mechanik, ale z tego co zrozumiałam dostęp do nich wcale nie jest taką oczywistą sprawą, w dodatku nic innego naruszone nie zostało, a rzecz działa się po ciemku, w nocy.
Dokumenty znalazły się w windzie kilka bloków dalej. Dziwnym trafem w tymże bloku mieszkała jedna z pacjentek, której dostarczył znalezione papiery życzliwy sąsiad.
Sytuacja upierdliwa, piekielna i bardzo dziwna. Zemsta? Złodziej bez piątej klepki? Do dziś nie wiemy.
samochód osiedle kradzież włamanie
Ocena:
171
(197)
Komentarze