Parking pod sklepem w niewielkiej, górskiej miejscowości.
Wracamy z zakupów do samochodu i widzimy, że do samochodu obok zapakowuje się właśnie rodzinka - mężczyzna, kobieta, dziecko i starsza pani. Ponieważ miejsca zbyt wiele nie było, czekamy, aż tamci będą już w środku swojego pojazdu - nie chcemy się cisnąć. W pewnym momencie słyszę jednak charakterystyczne stuknięcie - zwabiona odgłosem, widzę, że drzwi od ich zielonej terenówki uderzyły w naszego żółtego Kangura. Zwracam się więc do kobiety, która te drzwi otworzyła:
- Proszę uważać, uderzyła pani w nasz samochód.
Wtedy rozpętało się piekło.
Pani spojrzała na mnie wzrokiem bazyliszka i zaczęła wykrzykiwać:
- Co pani? Ja uderzyłam? Nie uderzyłam! Co pani opowiada?!
Poleciał słowotok w tym tonie. Podeszłam do miejsca uderzenia i oszacowałam straty - nic wielkiego się nie stało, odprysk lakieru, ale wyraźnie został zielony ślad na naszym żółtym.
- Proszę zobaczyć tutaj, są ślady.
Ale babeczka już się rozkręciła, do tego starsza kobieta zaczęła biadolić z tylnego siedzenia samochodu. Dziecko się schowało. Mężczyzna cały czas milczał, kobieta wykrzykiwała dalej:
- Jak pani śmie tak kłamać! Nic nie uderzyłam! Co za ludzie, co za ludzie!
I tak dalej, sama się nakręcała. Po chwilowej, raczej bezproduktywnej dyskusji stwierdziłyśmy z mamą, że nie ma sensu się denerwować, więc wsiadłyśmy do samochodu i odjechałyśmy. Kobieta dalej coś tam wykrzykiwała i gestykulowała.
A wystarczyłoby powiedzieć "przepraszam"...
Wracamy z zakupów do samochodu i widzimy, że do samochodu obok zapakowuje się właśnie rodzinka - mężczyzna, kobieta, dziecko i starsza pani. Ponieważ miejsca zbyt wiele nie było, czekamy, aż tamci będą już w środku swojego pojazdu - nie chcemy się cisnąć. W pewnym momencie słyszę jednak charakterystyczne stuknięcie - zwabiona odgłosem, widzę, że drzwi od ich zielonej terenówki uderzyły w naszego żółtego Kangura. Zwracam się więc do kobiety, która te drzwi otworzyła:
- Proszę uważać, uderzyła pani w nasz samochód.
Wtedy rozpętało się piekło.
Pani spojrzała na mnie wzrokiem bazyliszka i zaczęła wykrzykiwać:
- Co pani? Ja uderzyłam? Nie uderzyłam! Co pani opowiada?!
Poleciał słowotok w tym tonie. Podeszłam do miejsca uderzenia i oszacowałam straty - nic wielkiego się nie stało, odprysk lakieru, ale wyraźnie został zielony ślad na naszym żółtym.
- Proszę zobaczyć tutaj, są ślady.
Ale babeczka już się rozkręciła, do tego starsza kobieta zaczęła biadolić z tylnego siedzenia samochodu. Dziecko się schowało. Mężczyzna cały czas milczał, kobieta wykrzykiwała dalej:
- Jak pani śmie tak kłamać! Nic nie uderzyłam! Co za ludzie, co za ludzie!
I tak dalej, sama się nakręcała. Po chwilowej, raczej bezproduktywnej dyskusji stwierdziłyśmy z mamą, że nie ma sensu się denerwować, więc wsiadłyśmy do samochodu i odjechałyśmy. Kobieta dalej coś tam wykrzykiwała i gestykulowała.
A wystarczyłoby powiedzieć "przepraszam"...
parking sklepy samochody
Ocena:
108
(134)
Komentarze